sobota, 2 czerwca 2012

Malinowe (srsly?) dziwadełko do ciała, czyli Fruttini, Raspberry Cream Body Sorbet

Zafascynowana pierwszą wizytą w  Drogerii Hebe (mają tam wszyyystko i to wszystko jest takie faaaajne!), biegałam po niej w amoku i wrzucałam do koszyka wszystko, co wpadło mi w ręce, miało ładny kolor, ładne opakowanie lub interesującą cenę. W domu okazało się, że w moich zbiorach znalazł się między innymi malinowy sorbet do ciała firmy Fruttini.
Nie spotkałam się wcześniej z tą firmą, a do ciała preferuję raczej balsamy i olejki, ale lato się zbliża, więc lekka konsystencja sorbetu powinna być jak znalazł. Tak sobie pomyślałam. Niestety nie jest tak różowo, jak wskazywałoby opakowanie.









Konsystencja rzeczywiście jest przyjazna i powinna świetnie sprawdzić się w ciepłe dni, ponieważ sorbet ten jest niezwykle lekki, wystarczy niewielka jego ilość do wypaćkania sporego fragmentu ciała. Yyyyy, i chyba na tym zakończyłabym fragment dotyczący zalet tego produktu... No może jeszcze cena nie jest najgorsza, bo kosztował chyba ok. 12 zł.

Niestety - nawilżenia skóry nie zaobserwowałam, zapachu malin nie wyniuchałam (jak dla mnie na pierwszy i główny plan wybija się dość chemiczny zapach mięty), a na dekolcie pojawiły mi się małe wypryski.

Ja jestem na nie. A Wy macie jakieś doświadczenia z produktami firmy Fruttini?



5 komentarzy:

  1. nigdy na oczy ich nie widziałam.
    Myślałam, że chociaż będzie ładnie pachniał :P

    OdpowiedzUsuń
  2. No właśnie też miałam taką nadzieję co do zapachu, stąd moje rozczarowanie na całej linii... :(

    OdpowiedzUsuń
  3. ja też zawsze biegam po Hebe jak w amoku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wyobrażam sobie, żeby można było inaczej :)

      Usuń
  4. Ojoj :( A miałam na niego oko. Teraz to chyba jednak nie kupię :/

    Też kocham Hebe! Mają tam TYYYLEEEE fajnych rzeczy :D

    OdpowiedzUsuń